Studia raz jeszcze

Dokładnie tak, Calculus to analiza.

Drogomir, nigdzie nie napisałem że kursy online są bez sensu. Napisałem że ze względu na ich dowolność i brak zewnętrznej motywacji nie nauczą znaczącej większości takich “studentów” tego, co ci studenci powinni umieć.

[quote=Tomash]Kursami w sieci nie nauczysz się tego, co potrzebne i przydatne ale mało “seksowne”, a co dobra uczelnia wepchnie Ci w gardło ku wdzięczności jakieś 2-3 lata później.
(…)
Napisałem że ze względu na ich dowolność i brak zewnętrznej motywacji nie nauczą znaczącej większości takich “studentów” tego, co ci studenci powinni umieć.[/quote]
Ryzykuję, że piekło zamarznie jak się zgodzę z Tomashem, ale w pełni popieram.

No dobra, czy w takim razie zgodzisz się, że jeżeli trafisz na kiepskich wykładowców, to studenci też nie nauczą się tego co powinni umieć?

Być może na fizyce jest inaczej, ale z mojego doświadczenia wynika, że większość studentów (łącznie ze mną, szczególnie na pierwszych studiach), próbuje się jak najmniejszym kosztem prześlizgnąć przez przedmioty, których nie lubią, więc i tak najczęściej krótko po skończeniu danego semestru niewiele z tego pamiętają.

I to jest argument przeciwko pójściu na studia, dobrze rozumiem?
Czy my tu mamy jakiś konkurs kto strzeli najgłupszą implikację?

Istotą dobrze przeprowadzonego egzaminu jest zmuszenie studenta do takiego poziomu wiedzy umiejętności, że choćby bardzo chciał to nie wyprze tej wiedzy nawet i parę lat po studiach. Przeszedłem kilka takich egzaminów i były to zawsze przedmioty potężnie przydatne później.

Zgoda, tylko należy wziąć poprawkę na pewien fakt: kursy internetowy to nie uczelnia. Nie dają żadnego papierka(nawet jeśli to wątpię, żeby było to coś wielce respektowanego przez pracodawców), więc ludzie którzy w nich uczestniczą rzeczywiście chcą się czegoś sami nauczyć (lub tylko tak im się wydaje, ale to już zgoła inna para kaloszy). Więc może motywacja wewnętrzna przynajmniej częściowo rekompensuje brak tej zewnętrznej?

I to jest argument przeciwko pójściu na studia, dobrze rozumiem?[/quote]
Oczywiście, że nie. Chodzi mi tylko o to, że dissowanie inicjatyw takich jak coursera, bo “się studenci nie zmotywują” ma taki sam sens jak dissowanie studiów z podobnych przyczyn. Oczywiście, szansa, że trafisz na samych kiepskich wykładowców jest bardzo mała, ale wystarczy, że tak będzie na kilku przedmiotach matematycznych na informatyce i już bardzo mało wyniesiesz tego typu wiedzy.

Inna sprawa jest taka, że jeżeli ktoś świadomie nie idzie na studia i sam chce wziąć tego typu matematyczne kursy, to znaczy, że motywację ma i na pewno będzie to trudniejsze, ale wierzę, że tak też da się zdobyć solidną wiedzę.

Na WAT i PJWSTK wyglądało to mniej więcej tak, że znane są pytania z poprzednich lat, więc część osób nawet nie do końca może rozumieć wszystkie zagadnienia, ale jak masz ten sam typ zadania i algorytm jego rozwiązania, to większość jest do przejścia (mówię tutaj głównie o tym co miałem: analizy, algebra, dyskretna, statystyka, duża część elektroniki). Pamiętam jak przed kolejnym podejściem do elektroniki nie mogliśmy dojść dlaczego w jednym z zadań wychodzi wynik z minusem - podszedł do nas znajomy, pokazał palcem gdzieś na środek obliczeń: “tu powinien być minus”. Dlaczego minus? Bo tak, tu powinien być minus. Po jakimś czasie doszliśmy wreszcie, że coś pokopaliśmy w granicach całkowania, ale jak widać dało się inaczej :wink:

I żebyś znowu mi nie wkładał w usta rzeczy, których nie powiedziałem :wink: Nie twierdzę, że to jest argument przeciwko studiowaniu. Jeżeli ktoś chce i sprawia mu to przyjemność, niech studiuje, sam też miałem dużo frajdy nawet z tych matematycznych przedmiotów, o ile wykładowcy/ćwiczeniowcy byli fajni. Twierdzę, że sam fakt posiadania papierka świadczy tylko o tym, że byłeś w stanie przejść przez wszystkie przedmioty, które były na uczelni i nie jest jakimkolwiek wyznacznikiem jeżeli chodzi o wiedzę, a tym bardziej Twoje umiejętności.

Przy okazji, na courserze też są egzaminy, nie wiem tylko jak z poziomem. Będę musiał sprawdzić, nęci mnie ta analiza, bo w sumie na 2 uczelniach zaliczałem jedynkę i dwójkę, więc będę miał fajny punkt odniesienia. Szczególnie, że nigdy nie byłem z tego zajebisty i ciekawi mnie jakie mają podejście do uczenia tego typu zagadnień za wielką wodą.

No i abstrahując już od kursów online, zawsze mnie zastanawia dlaczego o dyplomie uczelni technicznej mówi się głównie w przypadku korporacji? Serio pytam, być może odpowiedź jest banalna, ale nie potrafię tego wytłumaczyć. Dlatego, że nie potrafią znaleźć dobrych pracowników bez dawania tego typu kryteriów?

To nie chodzi o to, że nie potrafią - to po prostu zmniejszenie liczby podań. W korporacjach (zwykle) nie chodzi o znalezienie pracowników ponadprzeciętnych, tylko wystarczająco dobrych. A ktoś kto robi 20 kursów on-line, ale nie skończył studów, może być ponadprzeciętny, ale raczej słabo wpisuje się w kulturę korporacyjną, która wymaga pewnego ustandaryzowania.

Mówiąc krótko - skończyłeś studia = przynależysz do określonego kanonu kultury, który jest kompatybilny z kulturą korporacyjną.

No to prosta sprawa, nie iść na PJWSTK i WAT bo to kiepskie uczelnie które tolerują mierność. A nie “nie iść na studia”, kurdebele.

Mógłbyś podać jakiś przykład?

Słyszałem dużo różnych tego typu historii także od znajomych z polibudy (na pewno dużo zależy od wydziału), czyli gdzie w takim razie iść?

UPDATE:

Zresztą, ta dyskusja schodzi na bezsensowne tory. Jeżeli uważasz, że papier ukończenia jakiegoś wydziału jest wyznacznikiem jakości i wiedzy absolwenta, to proszę bardzo, nie chce mi się z tym dalej dyskutować.

mam nadzieje ze PW tez tutaj doliczasz bo praktyki, ktore wypisal drogus to jest cos co kazdy ma opanowane po pierwszym semestrze ;).

oczywiscie pozniej jest juz tylko gorzej…

Mógłbyś podać jakiś przykład?[/quote]
Nie rozumiem, czego przykład?

Athril, Drogomir: chyba na Samochodowym albo innym Transporcie. Szanujące się kierunki poważnie traktują kwestię weryfikacji studentów.

Nie wiem w jakim świecie, żyjesz, ale w Polsce studenci często chlubią się tym, jak to niesamowicie ściągają. Nie byłem nigdy na polibudzie, więc może tam macie niesamowitą dyscyplinę i studenci są nieskazitelni, ale dotychczas doszedłem do wniosku, że z wysiłkami w wyłapywaniu ściągających jest jak z zabezpieczeniami i hackerami - czego byś nie zrobił, to studenci znajdą sposób, żeby jakoś sobie z tym poradzić.

Dlatego nie ma co zwalać na wykładowców, prawdopodobnie części z nich braknie już siły na bawienie się w kotka i myszkę ze studentami. Jeśli nie zmienimy czegoś w mentalności to nie ma siły, żeby to się zmieniło, bo widziałem już takie perfidne przypadki, że ręcę opadają.

EDIT: I właśnie sobie skojarzyłem, że mam znajomych na inż. lądowej z polibudy i opowiadali mi mnóstwo “akcji” ze ściąganiem, zresztą Athril też transportu tam bynajmniej nie studiował.

Mógłbyś podać jakiś przykład?[/quote]
Nie rozumiem, czego przykład?

Athril, Drogomir: chyba na Samochodowym albo innym Transporcie. Szanujące się kierunki poważnie traktują kwestię weryfikacji studentów.[/quote]
chodzilo mi dokladnie o EiTI… a jedyne zajęcia które miałem poza tym wydziałem były na Fizyce :slight_smile: … nie mowie ze sie nie da fajnych rzeczy nauczyc, ale to trzeba chciec bo z przeslizgnieciem sie przez wiekszosc przedmiotow raczej problemow nie ma.

Chyba znów się żeśmy dali strolować…

Chodzi pewnie o tę samą większość której się można nauczyć samemu bo fajna i seksowna :wink:
Ale chyba mi nie powiesz że udało Ci się prześciągać przez najtrudniejsze matematyczne przedmioty (dokładnie te, których sam się przez internet czy z książek nie nauczysz, chyba że należysz do tych 5% superzmotywowanych ludzi)? Tak, że absolutnie nic-nic nie umiałeś i nic nie zostało?

Ale chyba nie na pierwszym semestrze na Elektronice (w 2004 roku to się chyba nazywało Makrokierunek I) :wink:

Trochę od tematu, bo nie na temat Studia warto czy nie warto, ale jeśli jest tu ktoś, kto na studia dopiero będzie szedł (np. za rok), to polecam zainteresować się courserą. Żałuję, że rok temu to nie było tak popularne. Na wakacjach zrobiłem kurs z algorytmów i kryptografii, co mi się już piekielnie przydało - pochodzę z małej miejscowości, gdzie o algorytmach nie było mowy, a z matmy jedyne co mieliśmy “poza programem” to podstawy granic ciągów i pochodnych. Tyle.

Teraz jak przyszedłem na UWr to wyszło, że pouczenie się przez wakacje na coursera bardzo mi się opłaciło : )

Polecam Politechnikę Wrocławską, naprawdę fajna uczelnia, fajni wykładowcy, fajni ludzie, trzeba pracować i to ciężko, ale opłaca się, obroniłam się we wrześniu, po miesiącu znalazłam pracę.