Projekt

Czy posiłkowanie się rankingami przy porównywaniu uczelni prywatnych i państwowych w sytuacji, kiedy te państwowe mają “z góry” zapewnioną wielką część “rynku”, ma jakikolwiek sens?
Poza tym, można powiedzieć, że uczelnie tzw. “humanistyczne”, wśród których tych państwowych jest chyba dużo więcej, z całą pewnością “dają dupy”. Mimo, że są państwowe.

Rankingi, badania, definicja “dawania dupy” albo przestań ssać z brudnego palucha.

Dam ją zaraz po tym, jak dostanę definicję [quote=“Tomash”]gówno warty[/quote]
. :wink:

Od samego początku w tej dyskusji posługujemy się dość nieostrymi pojęciami, robienie z tego oręża jest bardzo nieuczciwe.

Tak samo nieuczciwe, powtarzam, jak wyłączne posługiwanie się rankingami przy porównywaniu uczelni publicznych i prywatnych, w sytuacji, kiedy te publiczne mają dużą część rynku zapewnioną “systemowo”. Bo i co bazowane na tym porównanie wykaże? Na pewno nie to, że “prywatne uczelnie ssą dlatego, że są prywatne”. :wink:

Problem jest głębszy i dotyczy tego czego uczą. Nie każdy chce może się uczyć javy, ruby, a ktoś inny jeszcze baz danych. Na niektórych uczelniach można dość dobrze ominąć to czego się nie chce poprzez wybór przedmiotów samodzielny, ale nie zawsze. Tu jest problem. Powinna być możliwość dużo elastyczniejszego doboru programu studiów (oczywiście z zachowaniem jakiegoś planu)

Co? Widocznie nie byłeś nigdy na Politechnice Warszawskiej, gdzie na wiele kierunków było swego czasu 0.6 kandydata na miejsce.

nie, źle mnie zrozumiałeś – część osób mocno się oburzyła na ten topic, stąd tamten argument (nie, żebym jakoś bronił OPa, tylko u niektórych forumowiczów wyczułem spore ciśnienie)

Mniej-więcej podobnie. I nic nie zrobię, a co miałbym zrobić?

Empiryczne (również po sobie – jestem po Wydziale Elektrycznym, i boję się tknąć jakąkolwiek instalację, bo mam świadomość, że moja niekompetencja może kogoś zabić) – naprawdę uważasz, że przeciętny absolwent kierunku informatycznego ma jakąkolwiek wartość na rynku pracy(gdy jego jedynym plusem jest posiadanie papierka, nic więcej) – możesz sobie nawet wybrać dowolnej, państwowej, w Twoim mniemaniu najlepszej, Polskiej uczelni.

lubię gdy matematycy wdają się w dyskusje :smiley:

napewno były to te oblegane kierunki, na najbardziej prestiżowych wydziałach… NOT

@gotar – +1. Niestety, program na 99% uczelni to: „na początek c(+?), potem troszkę szarpa i dżawy, i będzie z ciebie informatyk” – ja chętnie poszedłbym na kierunek przygotowujący do programowania w internetach: niech mnie katują pythonem, rubym, phpem, nawet asp.netem. Niech teoria będzie ukierunkowana na web i będzie git. Niech będzie kierunek, który kształci ludzi, którzy będą potem programować mikrokontrolery – będą się szkolić z asm/c, poznają sporo z zakresu elektroniki – etc. Niech te uczelnie różnią się czymś do cholery, bo teraz wszędzie to jeden wój.

Przymiotnika “empiryczne” możesz użyć w dwóch przypadkach:

  • izolowany eksperyment laboratoryjny (nauki ścisłe)
  • statystyka przeprowadzona na znaczącej liczbowo i ślepej próbie (nauki medyczne i społeczne).

Anegdotka z własnego (albo cudzego) życia nie kwalifikuje się do żadnego z powyższych.

[quote]Przymiotnika “empiryczne” możesz użyć w dwóch przypadkach:

  • izolowany eksperyment laboratoryjny (nauki ścisłe)
  • statystyka przeprowadzona na znaczącej liczbowo i ślepej próbie (nauki medyczne i społeczne).[/quote]
    [potrzebne źródło]

ale ok, niech będzie– na podstawie własnych oberwacji, których wyniki są zbieżne z niezerową liczbą znajomych :wink:

Co? Widocznie nie byłeś nigdy na Politechnice Warszawskiej, gdzie na wiele kierunków było swego czasu 0.6 kandydata na miejsce.[/quote]
Wiem. Ale to niczego nie dowodzi, oczywiście. :wink:
Niestety, w sytuacji obecnej żadne rankingi nie potwierdzą tezy (ani też jej nie zaprzeczą), że uczelnie prywatne są gorsze od państwowych. Za dużo czynników zaburzających.

Tak jak słusznie napisał gotar, problem jest głębszy, niż “rankingi”.

Takie porównanie byłoby znacznie bardziej sensowne, gdyby np. porównywać tzw. “wyniki edukacyjne” państw z różnymi modelami szkolnictwa wyższego (państwowe/prywatne).

Od razu uprzedzam, że odsetek młodzieży studiującej NIE JEST dobrym wskaźnikiem. :wink:

Lubię wasze flejmy na temat studiów, jako maturzysta (deadline za tydzień : D) zawsze się czegoś ciekawego dowiem : D

@swistak35 jeśli nie jesteś mocny na tyle by dostać się na MiM na UW to polecam studia zaoczne na PJWSTK -czegoś się dowiesz, nie napracujesz się zanadto, a idąc do pracy będziesz miał kasę i zdobędziesz doświadczenie. Przynajmniej ja tak bym z mojej dzisiejszej perspektywy zrobił.

do książek a nie na internetach siedzisz! :smiley:
jak dla mnie to dobrym pomysłem jest wybieranie się na studia w ogóle :wink:

Ja już w miarę postanowiłem, jako cel obrałem sobie UWr - sporo dobrego słyszałem o tej uczelni, szczególnie jeśli chodzi o elastyczne zajęcia. No i bardziej mi się podoba generalnie uniwersytet, bo niezbyt mam ochotę uczyć się konkretnego języka - mimo, że wydaje się to bardziej praktyczne, wolałbym uczyć się bardziej ogólnie i że tak się wyrażę, “ścieżkę” wybrać sobie sam. Procentowo mam spore szanse że dostałbym się i na UW, ale jakoś Wrocław jako miasto bardziej mi się podoba ; )

Ah, smell of the flame war in the morning.

Problem ściągania to problem istnienia przedmiotów, które mają na celu zapewnienie pracy kadrze, typu elektronika czy fizyka na kierunkach jak informatyka

  • 1

jak już się dostaniesz na uwr to nie zapomnij się zapisać na zajęcia do andrzeja krzywdy i wpadać na drug co miesiąc :slight_smile:

mmm… jaki sympatyczny poranek i wątek w ogóle się fajnie rozkręcił :smiley:
co do ściągania - ściągałem na sieciach i płacę za niewiedzę do dziś :frowning:

Bzdura. Jest cała grupa ludzi, którzy ściągają zawsze i wszędzie, bo ich to wszystko po prostu nie interesuje. Nie wiem jak u Ciebie, ale u mnie „niepotrzebne” przedmioty to był jakiś margines.

Swoja drogą, przypomina mi się co usłyszałem kiedyś na drzwiach otwartych „zachęcających” do studiowania na UAM - „Tym z Państwa, którzy przyszli tutaj w celu zdobycia zawodowych kwalifikacji chciałbym doradzić opuszczenie sali i zainteresowanie się jakąś z wyższych szkół zawodowych. Tu jest uniwersytet.”

Doskonały tekst. Złotymi literami przy bramie uniwerku i potem nad drzwiami do każdego z budynków. Bo taka jest prawda, uniwersytet (politechnka też!) to nie szkoła zawodowa.

Jakie są argumenty za tym, że Politechnika nie powinna uczyć właściwych kwalifikacji? Czego zatem uczyć powinna?
Pytam z czystej ciekawości. Ja sam wybrałem kierunek, który raczej uczy trudnej sztuki wyciągania wniosków z przyjętych założeń, co przydaje się do każdego ambitniejszego zawodu, ale żadnego właściwie nie uczy. Jednak prawie wszystkie inne kierunki zakładają solidne przygotowanie do wykonywania konkretnego zawodu, o ile mi wiadomo?