I tak i nie - wszystko zależy od tego, komu sprzedajesz.
Są firmy / klienci, które preferują inne firmy - że niby daje to bezpieczeństwo, większą gwarancję itp. Ale to nie jest reguła - nie wiem, jak wygląda rzeczywisty podział, strzelałbym, że być może nawet 50/50; osobiście spotkałem się nie raz z podejściem pt. ‘chcemy człowieka, a nie firmę, bo człowiek oznacza odpowiedzialność (tylko bardziej w sensie accountability a nie responsibility) i dostępność’ podczas gdy w przypadku firmy/agencji klient nie jest w stanie rozmawiać z konkretnym czlowiekiem/ludźmi, którzy będą pracować nad jego projektem albo konkretnym kawałkiem projektu, bo pomiędzy stoi pośrednik/sprzedawca/manager. Oczywiście niektórym to odpowiada - ale ci bardziej techniczni i z wyobraźnią wolą kontakt bezpośredni i - moim zdaniem - należą do tej lepszej kategorii klientów.
I to jest pierwszy mit - że ‘łatwiej’ sprzedać zespół. Nieprawda - wszystko zależy od odbiorcy, i trzeba umieć znajdować tych właściwych. A na zdrowy rozum - łatwiej znaleźć pracę na 160 godzin w miesiącu dla 1 osoby niż dla 3ch.
To nie jest dobre podejście. Jeśli wiążesz się z kimś na wyłączność, dajesz mu przewagę w relacjach i wszelkich negocjacjach (wszyscy etatowcy tak robią mniej lub bardziej świadomie, ale mówimy tu o samodzielnej działalności). Lepszy model to mieć 2-3 takie firmy, gdzie każda z nich ma świadomość, że nie jesteś od niej uzależniony w 100%. Masz wtedy o wiele lepszą pozycję negocjacyjną jeśli chodzi o wszelkie ‘podwyżki’, a martwić się musisz jedynie o to, co się stanie, jeśli nagle wszystkie 2-3 firmy zechcą byś w danym tygodniu pracował dla każdej po 30 godzin. Ale to jest ‘good problem to have’.
Z taką strategią odpada Ci kwestia ‘szukania projektów’ - wtedy faktycznie możesz pracować 160 godzin w miesiącu (albo więcej, jeśli Ci się zachce). A jeśli 1 z projektów Ci wypadnie - to masz wystarczający zapas, by nadal robić pozostałe 2, a w wolnej chwili szukać następcę 3go.
Tak zresztą działają firmy Więc to jest trochę wdrażanie strategii firm / agencji dla przypadku jednej osoby. To wbrew pozorom ma sens, bo te lepsze/fajniejsze firmy - zazwyczaj we wczesnej fazie rozwoju ale z pieniędzmi - nie mają sytuacji, że w KAŻDYM tygodniu potrzebują na gwałt tych 40 czy 50 godzin, to zależy od tygodnia i sytuacji. I w pewnym sensie taki model dla nich również może być atrakcyjny - pay-per-use, nie muszą Ci płacić zafiksowanej kwoty co tydzień / miesiąc.
Zależy dla kogo - trzeba i można znaleźć takich odbiorców, dla których to jest ‘dobry deal’ a nie sporo. A jest takich cała masa.
Maile związane z pracą zaliczają sie do pracy Maile niezwiązane z pracą i ‘czytanie internetu’ - to jest czas wolny. Zakładam, że większość z nas nie korzysta z internetu tylko od 8 do 16, więc jest to kwestia organizacji. Czas związany na ‘łapanie zleceń’ można zminimalizować podejściem powyżej.