Prawdę mówiąc, bardziej niż na porcję linków (szczególnie tych dotyczących nierówności rasowej, o której tutaj nie rozmawiamy) liczyłem na wytłumaczenie w jaki sposób ze stwierdzeń:
Ponieważ większość IT to mężczyźni
(obiektywny fakt, nie dyskutujemy) oraz
w tym środowisku kobiety są regularnie dyskryminowane*
(przedmiot dyskusji) wysunęłaś wniosek, że
w tym momencie praktycznie (choć nieświadomie) zatrudniasz ze względu na płeć
Zakladając, że potencjalny pracodawca działa w swoim najlepszym interesie, to stwierdzenie było - i nadal jest - dla mnie całkowicie niezrozumiałe. Proszę - wyjaśnij te słowa - dlaczego uważasz, że skoro jest więcej mężczyzn w IT, to pracodawca kieruje się głównie płcią przy wyborze pracownika?
Osobiście uważam, że ogromnym absurdem również jest odwoływanie się do źródeł dotyczących problemu* nierówności płci w Stanach Zjednoczonych w kontekście dyskusji o naszym rodzimym rynku (lub ewentualnie europejskim). Dlaczego?
Spójrz proszę na artykuł i dane przedstawione w NY Times [1]. Co z nich widać?
Po porównaniu wykresów 4 i 5 widać wyraźnie kontrast pomiędzy wynikami poszczególnych płci w testach umiejętności naukowych pomiędzy krajami Europy Zachodniej (+szczególnie USA), a Polską i krajami bloku wschodniego. Według mnie, biorąc pod uwagę statystycznie znaczący rozdźwięk pomiędzy tymi danymi, należy z gory odrzucić opracowania o dyskryminacji płci powstałe w USA, ze względu na niewielkie dopasowanie do naszych realiów kulturowych. To zresztą jest spory problem dla naszej rodzimej “awangardy postępu” - bezmyślne kopiowanie tematyki badawczej oraz wniosków ze świata anglosaskiego, bez rzetelnych badań w naszym kręgu cywilizacyjnym (wybacz tym razem nie mam dobrego źródła pod ręką).
Ciekawi mnie (i chętnie o tym poczytam!), czemu źródła pro-feministyczne tak chętnie pokazują rzekome przypadki dyskryminacji kobiet**, a tak niechętnie zauważają czynniki biologiczne i społeczne różnicujące obie płcie. Dlaczego na przykład w kontekście walki o “równą płacę”*** organizacje “kobiece” zapominają, że wynagrodzenia jest wyznaczane w oparciu o umiejętności (w tym doświadczenie), zaangażowanie oraz wydajność. W zastępstwie podawane są statystyki zbiorcze[2], nie uwzględniające charakteru wykonywanej pracy, odpowiedzialności, czy efektywnie przepracowanego czasu (tj. po odjęciu urlopów zdrowotnych i wychowawczych).
* zakładając, że uważamy to za problem
** ilość kobiet na określonym stanowisku, wynagrodzenia, czy dostęp do awansów
*** poza adminstracją publiczną taki termin powinien nie ma prawa istnieć - nie ma równej pracy, więc nie może być też równej płacy
[1] http://www.nytimes.com/interactive/2013/02/04/science/girls-lead-in-science-exam-but-not-in-the-united-states.html?ref=science&_r=0
[2] http://lewica24.pl/polska/4197-nik-kobiety-zarabiaja-mniej-od-mezczyzn-w-administracji-publicznej.html - sidenote: na co dzień nie powołuję się na ludzi, których wyrzucano z KryPy za odchylenie lewicowe