Zbiórka na kurs Rails dla Magdy

Moja znajoma, jeszcze z liceum, Magda zaczęła odkrywać programowanie i teraz zbiera pieniądze na szkolenie Rails w Nowym Jorku. Gdyby ktoś chciał jej pomóc o szczegółach może przeczytać w moim blogpoście:

http://smarter-life.tumblr.com/post/74707816380/a-moze-programowanie-jest-dla-ciebie

… i chce wydać na ten cel 37 000 zł?

1 Like

Zauważ, że to trochę podobnie jak z polskim Coderslab.pl. Cena u nas to 10,2tys. zł za kurs, a tam 12tys. $. Więc podobnie. I gwarancja późniejszej pracy wygląda podobnie. Więc według mnie opłacalny deal. Mieć robotę w jakiejś amerykańskiej firmie, za inwestycję rzędu 12k$ lub mieć robotę w polskiej firmie za inwestycję rzędu 10,2kPLN. Co wybierasz? ;>

Biorąc pod uwagę że ceny programistów w Polsce gonią bardzo szybko amerykańskie to powiedziałbym że wydałbym jakieś 300 PLN na kurs online (albo konto premium na railscasts) i kilka książek, spędził miesiąc ucząc się.
Po czym i przejrzał to forum, miejsc dla porgramistów RoR jest więcej niż programistów, nie dalej niż kilka dni temu AdTaily wrzuciło ogłosznei poszukujące Juniorów m.in.

Płacić 12 tys dolarów za kurs RoR podczas gdy nauka samemu nigdy nie była łatwiejsza i praca dosłownie lezy na ulicy, to głupota.

Ludzie którzy organizują te kursy żerują na ludziach którzy myślą że jak zapłacą dużo to na pewno jest to lepszy produkt.

Podsumowując - zamiast wyrzucać w błoto 12 tys zł, i jeszcze prosić innych o wsparcie. Kup dostęp do netuts+, railscasts za kilkadziesiąt dolców, i poczukaj pracy samemu.

PS. Osobiście życzę Magdzie wszystkiego dobrego. Po prostu uwarzam za bezsensowne żebranie w internecie żeby zapłacić 8 tys dolarów za coś co można zdobyć za darmo (lub prawie darmo).

1 Like

12 tys DOLARÓW.
Z całym szacunkiem, ale nie pomogę komuś zafundować sobie czegoś, na co sam nie mógłbym sobie nawet pozwolić.

1 Like

12 tys miałem na myśli kurs w polsce w coderslab. Co miało by nawet sens, uczą i tak po angielsku, a pracę znajdzie w USA jeżeli by chciała tak czy tak.
Na sam koniec jeżeli nie będzie miała wizy to tak czy tak nie będzie mogła pracować w USA.
Pani Magda chce studiować w USA, no problem. Ale jak jej nie stać to jest mnóstwo innych opcji żeby to zrobić niż robić z siebie żebraczkę (bo rozumiem że jak dostanie pracę po tym kursie to nie będzie oddawać pieniędzy ze swojej pensji ludziom którzy ją na ten kurs wyślą).

1 Like

Czy pani Magda jest kimś specjalnym, albo będą dla nas jakieś profity z powodu opłacenia jej wyjazdu?

Bo generalnie Kickstarter i inne fund-raising polegają na tym, że inwestując w coś kasę, dostajesz też w zamian, albo wcześniejszy dostęp do beta, albo jesteś pierwszy w kolejce itd…

[quote=“RaVbaker, post:3, topic:6879”]
Zauważ, że to trochę podobnie jak z polskim Coderslab.pl.
[/quote]No nie do końca, bo ludzie opłacają sami sobie ten koszt, a przynajmniej nie widziałem, żeby ktoś publicznie zbierał na to. A tutaj widzę coś w stylu: “Hej, pomóż mi opłacić koszty tego wyjazdu, bo…”. Bo co właśnie?

swiatak84: Zalozmy hipotetycznie, ze zasponsorujesz 8k $ ale pod warunkiem, ze osoba bedzie dozywotnio oddawala x% swojej pensji. Przy jakim x wszedlbys w cos takiego ?

Przykladowo, dla 1% przy pewnych zalozeniach
pensja roczna 100k $ * 40 lat pracy = 4 mln $
4 mln $ * 1% = 40k $

Czyli input 8k $, output 40k $ w 480 (12 * 40 ) ratach

A propos szkola ma ascii art w zrodle strony.

Podoba mi się logika konstrukcji “w amerykańskiej firmie można pracować tylko po szkoleniu w Nowym Jorku” (a przynajmniej sugestia że po CodersLab robota tylko w polskiej firmie).

2 Likes

Nie robiłam researchu, ale może po prostu nie może sobie na coś takiego pozwolić? Wtedy to się nazywa fundraising, w tym starym, ngo-sowym, pre-startupowym znaczeniu tego słowa; ewentualnie jeszcze darowizna.

@ameba Dokładnie. Pani nie może sobie na to pozwolić, więc zbiera pieniądze przez internet.

Jak ktoś chce jej zafundować kilka miesięcy w NYR - jego sprawa. Ja osobiście nie widzę żadnego powodu żeby to robić.

2 Likes

[quote=“ameba, post:10, topic:6879”]
Nie robiłam researchu, ale może po prostu nie może sobie na coś takiego pozwolić? Wtedy to się nazywa fundraising, w tym starym, ngo-sowym, pre-startupowym znaczeniu tego słowa; ewentualnie jeszcze darowizna.
[/quote]Ale dlaczego akurat najdroższy z możliwych sposobów?

Okej, już się nie czepiam, niech sobie zbiera, ale dla mnie to i tak niezrozumiałe.

Dla mnie też nie do końca, tzn. sama bym tego nie robiła i ten pomysł ani mnie ziębi, ani grzeje, ale jej zbieranie pieniędzy nie wyrządza mi krzywdy.

Mowisz i masz :smile:

http://students.flatironschool.com/students/sonja_hall.html po kursie mozna bezposrednio startowac do googla https://twitter.com/sonjahall/status/420254225164025856

Jest ‘startup’ będący dokladnie tego typu platformą: https://www.upstart.com/

Inwestycja w człowieka w zamian za % od jego przyszłego wynagrodzenia przez 5-10 lat.

1 Like

Takie coś rozumiem. :smile:

@marr Mam dwóch znajomych którzy zaczęli pracować w Googlu (jeden w Krakowie, drugi w Zurychu), i nie potrzebowali do tego kursu za 12 tys dolarów.
Takie “zaproszenia” na tweeterze nie prowadzą do pracy dla googla, tylko 3 serii rozmów kwalifikacyjnych, które przechodza ci kandydaci jak kazdy inny.

Ponownie, życzę Magdzie szczęścia i powodzenia, po prostu wiem że tego typu kursy to jest po prostu żerowanie na naiwnych.

I moved 27 posts to a new topic: 4chan a forum ruby on rails czyli zgubiony /b/-tard

Mam pewien problem z oceną tej inicjatywy.

Z jednej strony bardzo mi się to, że dziewczyna chce się się uczyć. Z drugiej strony natomiast, sposób w jaki chce to finansować jest dla mnie co najmniej dyskusyjny.

Bardzo podoba mi się sporo inicjatyw, które pojawia się np. na http://justgiving.com, a które służą temu, by ktoś uczestniczyć w programie wolontariatu, pomagając lokalnym społecznościom w różnych stronach świata

Dla kontrastu, w sytuacji Magdy bardziej odpowiednim byłoby uczestnictwo w dobrym programie stażowym, w dobrej firmie. Z pewnością, gdyby pokazała się w firmie z dobrej strony, miałaby zagwaranatowaną stałą pracę. Co do wymagań wstępnych - jeśli już teraz ma za sobą kilka miesięcy praktyk, to jest to co najmniej wystarczające, by startować na juniorskie stanowiska w wielu firmach (sam znam kilka takich, które bardzo chętnie by przyjęły taką osobą i pozwoliły się jej rozwijać).

Dodatkowo, jestem mocno przeciwny instytucjom edukacyjnym, które niejako próbują “sprzedawać pracę”. Nic, żadna uczelnia czy kurs nie zapewni człowiekowi zatrudnienia. Dodatkowo nie widzę wartości w płaceniu za program edukacyjny, podczas gdy dużo efektywniej można zdobyć wiedzę uczestnicząc w dobrym programie edukacyjno-stażowym.

Z tego typu inicjatywą wyszło niedawno FundingCircle UK ( http://tech.fundingcircle.com/codecraft/ ) - firma w której spędziłem parę fajnych miesięcy i którą mogę każdemu zarekomendować, jako potencjalnego pracodawcę. Co więcej, jeśli chodzi o Europę, to jest to jedna z najciekawszych firm korzystających z Ruby on Rails. Jestem też niemal pewny, że podobnych inicjatyw jest o wiele, wiele więcej - wystarczy poszukać. I każda z nich wniesie więcej niż kilkutygodniowa wycieczka do US na koszt “community”.

p.s. nie, nikt mi nie płaci za reklamę :stuck_out_tongue:

W pierwszym momencie pomyślałem WTF? Właściwie to jest tu kilka WTFów: kurs za 12k$, osoba która “chodzi po prośbie”, żeby odbyć ten kurs, przekonanie, że tego rodzaju kurs może otworzyć “bramy raju”.

Ale może moje zdziwienie świadczy o tym, że myślę zbyt stereotypowo.

Kurs owszem jest bardzo drogi, w szczególności jeśli weźmiemy tylko pod uwagę materiał, który jest tam wykładany. Z odpowiednim samozaparciem, czytając odpowiednie książki, blogi i tutoriale można zdobyć podobne wykształcenie, oczywiście w dłuższej perspektywie. Nie są to również studia informatyczne - więc taka osoba nie będzie pewnie widziała różnicy w wywyłaniach Array.include? oraz Set.include? Nie będzie miała świadomości czym różni się prymitywny GC z Rubiego 1.8 od np. GC z Rubiniusa. Zadowoli się testami i benchmarkami, które pokażą jej, że ten drugi jest “o niebo lepszy”. I w sumie co z tego - przecież duża grupa ludzi biorących udział w projektach informatycznych też tego nie rozumie. A zapotrzebowanie na rynku na nich jest.

To co daje ten kurs, a czego nie dają tutoriale to przede wszystkim znajomości. Znając odpowiednich ludzi, być może tylko ich followując, można trafić na takie oferty pracy, konkursy, okazje, że nie zastąpi tego nawet najlepsze wykształcenie. Doskonale wiedzą to startupowcy jeżdżący na te wszystkie mniej lub bardziej śmieszne konferencje - nie po to by się czegoś dowiedzieć, tylko po to żeby kogoś poznać. Tutaj droga jest prosta - po prostu się za to płaci.

Co do zbierania kasy na kurs - hmmm, pomyślałem, kto da jej wsparcie. A tu się okazuje, że już zebrała 44% kwoty. Więc widać, że to jednak działa. A jeśli działa, to czego się czepiać. Tzn. podejrzewam, że gdyby nagle co druga osoba chciała, żeby ktoś jej zapłacił za taki kurs, to nic by z tego nie wyszło. Ale chyba mało jest takich inicjatwy, więc jakoś to idzie.

No i trzecia kwestia - już wspomniałem o tym wcześniej - kurs nie daje wiedzy tajemnej, on daje kontakty. Więc w istocie rzeczy w jakimś sensie może otworzyć te “bramy raju”. Oczywiście można inaczej, można np. wysyłać zgłoszenia na RailsBerry czy WrocLove.rb, a nuż prezentacja się spodoba i kogoś poznamy, kto zaproponuje nam super pracę. Albo moża zrobić fajny projekt OS, który chwyci. Ale jest tutaj jednak sporo ryzyko niepowodzenia. A tuaj kontakty są “wliczone w cenę”.

I choć osobiście nie polecam tego sposobu zdobywania wiedzy, to trudno mi nie przyznać, że może on być skuteczny.
Zastanawiam się jedynie, czy jest sens tworzyć i publikować darmowe materiały dydaktyczne, skoro ludzie wolą za nie płacić.

1 Like